niedziela, 29 listopada 2009

Prawnicza żmija podnosi głowę...

W przeciagu ostatnich kilku dni światkiem zatrzęsły trzy niezależne informacje na temat obostrzeń "Polityki Własności Intelektualnej" firmy Games Workshop. Jakiś czas temu ww. firma opublikowała "Intellectual Property Statement", którego, prawdę powiedziawszy, nikt nie brał na serio. Znajdowały sie w nim stwierdzenia takie, jak "umieszczając zdjęcie produkowanego przez naszą firmę modelu w galerii, na forum lub na łamach jakiejkolwiek witryny internetowej, należy zamieścić informację o treści 'Wzór modelu zastrzeżony przez Games Workshop Limited...' lub też zakaz publikowania zdjęć, na których figurki GW widoczne są obok produktów innych firm produkujących modele do gier bitewnych.

Okazuje się jednak, że czubki nie żartowały, tylko jakiś czas im zajęło przeglądanie Internetu.

Kilka miesięcy temu wszyscy dystrybutorzy produktów GW zostali zmuszeni do zdjęcia z półek wirtualnych sklepów wszystkich fotografii dane produkty przedstawiających. Zabroniono też używania logo firmy i jej gier. Teraz każdy, kto chce obejrzeć, co kupuje, musi wejść na stronę producenta. W jaki sposób ma to zwiększyć sprzedaż - nie wiem. Ale to tylko czubek góry lodowej.

Portal Tabletop Gaming News podał informację, iż GW zabronił innym firmom produkowania zamienników dla bohaterów imiennych do gry Blood Bowl. W sumie nie wiem, czy słowo 'zamienniki' jest tu adekwatne, gdyż GW przez 15 lat od wydania ostatniej edycji gry nie pokusił się o produkcję czy nawet zaprojektowanie tych miniatur. Jak widać postawa 'pies ogrodnika' żyje i ma się dobrze. Ciekaw jestem, jaki sędzia poważnie zastanawiałby się, czy lalka, którą mu prezentuje adwokat jest podobna czy niepodobna do rysunku w książce z zasadami do gry o przesuwaniu lalek przedstawiających orków i ogry po makiecie boiska do footballu amerykaśkiego. Ale ja to głupi jestem :-P Jaką sankcję GW wymyślił, jeśli Złe Złodziejskie Firmy się do tego ultimatum nie dostosują? Otóż usuną wszystkich bohaterów imiennych z nowej wersji zasad gry (w przygotowaniu). Świetny plan - nie tylko wysuwają idiotyczne i całkowicie bezprawne żądania wobec producentów-planktonu, ale też planują uderzyć reperkusjami we własnych klientów. Brawo.

Druga informacja dotyczy serwisu , który 'bezprawnie' użył dwugłowego orła jako swojego logo. Ponadto najwyraźniej użyli też grafik i kradzionych skanów nowj ksiażki do Space Wolves, jednak z tego co wiem ani administratorzy, ani uzytkownicy nie wiedzą, o jakie skany tak naprawdę chodzi, i na oczy ich nie widzieli.

Moving on, do wisienki na torcie. Nie wszyscy wiedzą, że firma Games Workshop to nie tylko Warhammer w dwóch odmianach. I nie mam tu na myśli gier linii Specialist Games. Firma powstała w 1975 i zajmowała się produkcja gier planszowych. Przedwczoraj witryna boardgamegeek.com, największy portal społecznościowy dla graczy planszówkowo-figurkowo-rpgowych, otrzymał od GW list, w któwym panowie z Nottingham zażądali usuniecia z serwerów WSZYSTKICH materiałów do WSZYSTKICH ich gier. W ten sposób karty referencyjne, fanowskie scenariusze, nowe plansze czy nawet listy komponentów (!) do gier produkowanych ponad trzy dekady temu zniknęły. Co ciekawe, żądanie to było całkowicie bezprawne, gdyż wg. prawa patentowego i autorskiego zasady i mechanika gry nie podlega ochronie, a jedynie jej fizyczne i graficzne części składowe, czyli np. obrazek na pudełku, układ stron w instrukcji, kolor i kształt żetonów... Większość usuniętych plików nie zawierała żadnych grafik czy znaków należących do GW. No ale cóż. Nie pierwszy i nie ostatni raz firma wysyła bezpodstawne i bezprawne listy z pogróżkami, wiedząc, że ludzie wolą się ugiąć, niż zawracać głowę i marnować czas na walkę.

Ciekawe co dalej. Czy też dostanę swój list z pogróżkami? W końcu zamieściłem zdjęcia figurek GW w poprzednim poście, ba, uzyłem nazwy firmy więcej niż raz...

Mam coraz bardziej dosyć firmy Games Workshop. Przedstawiona na powyższych przykładach polityka 'marketingowa', ciągle windowane ceny przy jednoczesnym spadku jakości produktów i olewczy stosunek do klienta to już chyba dla mnie za dużo. Dawno przestałem traktować ich gry jako coś poważnego, raczej niezobowiązujące i nieangażujące intelektualnie kulanie kostkami 'pod piwo'. Obecnie jednak biję sie z myslami i coraz bardziej skłaniam sie ku postanowiniu, że więcej nie kupię żadnego ich produktu (no, może oprócz farb). Ofertę na moja kopię Space Hulk już wystawiłem. Czy Dork Eldarzy wylądują na Allegro - jeszcze nie wiem.

Po dalsze info i dyskusję zapraszam na portale Cytadela, The Node oraz Board Game Geek, i oczywiście poniżej ;-)

niedziela, 15 listopada 2009

Liga 40k w warszawskiej Cytadeli + Tajemniczy Mikołaj



Od dwóch tygodni w warszawskiej Cytadeli rozgrywana jest liga Warhammera 40000 w formacie Combat Patrol (tj. 500 punktów na głowę plus dodatkowe obostrzenia). Oczywiście biorę w niej udział moimi Mrocznymi Eldarami. Oto moja rozpiska:

Dork Eldar 500pkt

Haemonculus
Destructor, Scissorhand

7 Warriors
Splinter Cannon, Blaster
1 Sybarite
Agoniser, Plasma Grenades
Raider
Dork Lance, Horrorfex

7 Warriors
Splinter Cannon, Blaster
1 Sybarite
Agoniser, Plasma Grenades
Raider
Dork Lance, Horrorfex

Ravager
3 Disintegrators



Jak widać na fotkach, całość jest pomalowana, z czego jestem całkiem zadowolony.

W kwestii rozegranych meczów jestem z kolei na siebie zły. W pierwszej rundzie trafiłem na Maćka Kozłowskiego i jego Nekronów. Grałem już wcześniej z Maćkowymi Orkami - nie było żadnego zaskoczenia w tym, że dostałem spore baty. Cóż, DEldarzy zawsze mają pod górę z zielonymi. Miałem więc okazję, by się odegrać (Nekroni mają z kolei na ten format pod górę z długouchymi). Umówiłem się z Maćkiem na grę w piątek.

W czwartek wieczorem zabrałem moją lubą na kolację do restauracji sieci Sphinx. Lubimy tam chodzić, gdyż jedzenie jest dobre, ceny przystępne, wystrój i obsługa miła, a całość nie ma takiego poważnego i sztywnego klimatu jak bardziej 'dostojne' jadłodajnie - w zasadzie Sphinx to wypadkowa między pizzerią a restauracją, co bardzo nam odpowiada. Ale wracając do sedna. Zamówiłem karkówkę z grilla, bardzo zresztą smaczną. Po posiłku odwiozłem Wiolę do jej mieszkania i posiedziałem z nią godzinę czy dwie. W drodze powrotnej do domu zacząłem odczuwać ucisk na żołądku, pojawiły się zawroty głowy. Krótko mówiąc - zatrułem się. Następne dwa dni leżałem w łóżku na głodówce i z temperaturą, więc nic dziwnego, że meczu nie rozegrałem. Koniec końców Stefan zarządził remis po 10 punktów dla każdego z nas. A przy takim sparowaniu miałem szanse na łatwe 20-0...

No nic, w końcu nie gram o złote kalesony, prawda? Drugi mecz wypadł przedwczoraj z Chaosem Kuby Czerwińskiego. Na stole czekało mnie 10 Marines z karabinem termicznym, miotaczem ognia i transporterem, 8 Havocs z czterema wyrzutniami oraz 5 Raptors z miotaczem. W walce z elitarną ciężką piechotą Eldarzy rozwijają skrzydła, i w dość krótkim czasie wywalczyłem 17-3, choć muszę przyznać, że wpływ na wynik miał spory pech przeciwnika, który miał naprawdę spore problemy z zdawaniem rzutów obronnych na pancerz...

Z drugiej strony mogłem wycisnąć nawet 20, jednak w drugiej kolejce zbyt agresywnie i ryzykownie zagrałem oddziałem wojowników z Homonkulusem, wynikiem czego zginęli oni w walce wręcz z drużyną z transportera.
------------
Poza tym jutro rusza nowa edycja akcji Secret Santa w portalu BGG. Dla niezaznajomionych: Board Game Geek to największy portal społecznościowy dla miłośników gier planszowych. Od paru lat prowadzona jest tam akcja Tajemniczy Mikołaj, czyli właśnie Secret Santa. Polega to właściwie na tym samym, co 'losowania mikołajkowe' w szkołach. Różnice polegają na tym, że prezentem musi być gra (lub gry) planszowa (-e), a akcja jest międzynarodowa. Od dawna chciałem wziąć udział w tego typu imprezie, i w tym roku bez większego zastanowienia przyłączyłem się. Suma summarum jest nieco poniżej 1500 uczestników z wszystkich zakątków świata (oczywiście najwięcej z USA) - całkiem imponujący wynik. Jestem bardzo podekscytowany całą sprawą. Wesołych Świąt, dzyń, dzyń dzyń!